Legendy Zamku Chojnik - Epos Rycerski Niezwykle Komiczny
Pomysł spektaklu został wzięty z legend karkonoskich związanych z zamkiem Chojnik, niezwykle popularnym miejscem wypraw turystycznych wycieczek. Jak wieść głosi, przed wiekami władała owym zamkiem piękna i okrutna Kunegunda. Kiedy dojrzała do zamęścia, ogłosiła iż odda swoją rękę rycerzowi, który konno, w pełnej zbroi objedzie zamkowe mury znajdujące się nad głęboką przepaścią. Było wielu chętnych ale żadnemu z nich nie udało się bezpiecznie przejechać po blankach. Ginęli, spadając do Czarciej Doliny. Owo bezrozumne szafowanie ludzkim życiem wywołało gniew ducha Karkonoszy - Rzepióra. Zmienił się w urodziwego rycerza i stanął przed księżniczką, która zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Nieznajomy bez trudu pokonał strome mury, lecz wzgardził względami Kunegundy i odjechał. Pani z Chojnika, urażona w swojej niewieściej dumie, sama skoczyła w przepaść.
Znana i w gruncie rzeczy smutna legenda została potraktowana przez realizatorów z przymrużeniem oka, zwłaszcza autora plastycznego kształtu widowiska , dlatego bawią się na nim świetnie także dorośli widzowie. Jest to spektakl plenerowy, który najciekawiej prezentuje się w otoczeniu zabytkowych murów; szczególnie efektownie wypada na dziedzińcu zamku Chojnik, gdzie także był grany.
"Początek jak na koncercie rockowym. Dymy, mocne akordy muzyki. W tle kiczowaty pejzaż z ruinami zamczyska. A już po chwili robi się baśniowo i lutczynowo. Rycerze, chłopi, margrabia, tajemniczy czarodziej itp. Teatr, pantomima. A spoiwem wszystkiego jest muzyka, która mówi, strzela, nadaje rytm marszowi rycerzy, towarzyszy miłosnym zalotom. Szczególnym magnesem spektaklu była scenografia Edwarda Lutczyna.
(...) Z charakterystyczną dla siebie przekorą potraktował postaci jeleniogórskiego spektaklu oraz przeznaczone dla nich stroje i maski. Tacy chociażby rycerze to fajne wąsiaste typy z wypchanymi tyłkami. Bo Lutczyn lubi takie zabawne deformacje i jest to humor zdrowy. Nadciąga mnich. Jak ślimak, bo na plecach ma worek z całym klasztorem. Ale także i z figurkami gołych zakonnic. Takich pikantnych szczegółów było więcej. Także, gdy pojawiła się księżniczka czy też margrabianka. Nie tylko mająca czym oddychać, ale i z obnażonym przedłużeniem pleców (by nie było zgorszenia, wykonanym z plastiku). I kusi zalotników, potencjalnych kandydatów do jej ręki. (...)"
W. Schulz, "Nowości"
Dodaj komentarz
komentarzy : 0
Brak komentarzy. Skomentuj pierwszy!