Gdyby śnieg nie topniał...
Każda pora roku dodaje Karkonoszom uroku i potwierdzą to miłośnicy górskich wędrówek. Zima pozwala jednak na coś wyjątkowego – cofnięcie się o kilka tysięcy lat, do momentu, gdy z wysokich partii gór spływały jęzory lodowców, a śnieg okrywający szczyty nie topniał. Warto także wiedzieć, że to właśnie działalność lodowców miała znaczący wpływ na to jak obecnie wyglądają „nasze” góry.
Na samym początku tej historii przyda się mała powtórka z geologii.
W nie tak odległej epoce zwanej plejstocenem (czyli w okresie od 2,5 mln lat do ok. 10 tys. lat temu) na obszarze naszej półkuli miało miejsce zlodowacenie. Z racji tego, że miało ono charakter cykliczny wyróżnić można okresy zimne i ciepłe postępujące kolejno po sobie. Okresy zimne spowodowały, że na obszarze naszego kraju kilkukrotnie pojawił się lądolód.
W czasie ocieplenia lądolód cofał się tam skąd przybył – na północ. Każde pojawienie się takiej wielkiej masy lodu miało nieco inny zasięg na obszarze Polski, ale ani razu lądolód nasuwający się z północy nie pokrył Sudetów – najbliżej dotarło zlodowacenie określane jako południowopolskie. Skąd więc lodowiec w Karkonoszach, skoro teoretycznie nie były one skute lodem? Odpowiedź jest prosta :): w czasie zlodowacenia obniżyła się granica wiecznego śniegu – w Karkonoszach nawet do tysiąca metrów n.p.m. (dla porównania w Alpach granica ta znajduje się obecnie na wysokości 2500 m np.). Tak sprzyjające warunki powodowały, że śnieg zebrany w zagłębieniach powoli przemieniał się w firn, a następnie w lód.
Pojawia się jeszcze jedno pytanie: jak to się dzieje, że lodowiec może przekształcać takie masy skalne? Odpowiedź znowu jest bardzo prosta : lodowiec płynie.
dalszy ciąg artykułu znajdą Państwo na stronie www.radiokarpacz.pl
Dodaj komentarz
komentarzy : 0
Brak komentarzy. Skomentuj pierwszy!